Zastanówmy się dziś głębiej nad samą ideą długoletniego oszczędzania, nad prezentowanym wczoraj produktem oszczędnościowo-inwestycyjnym, który nie dość, że długoletni to jeszcze nie posiada zabezpieczenia. W naszym pędzie ku lepszej przyszłości powinien jednak przyjść moment zastanowienia czy warto wszystko poświęcać ciągłej kumulacji kapitału i pozwalać życiu przemijać?
Życie toczy się cały czas i nie warto go marnować na skrupulatne wypełnianie założonego planu, szczególnie jeżeli plan jest ułożony przez firmę która ma w tym planie własny interes, a my podpisaliśmy się pod nim. Owszem plan należy wykonywać, zbliżać się stopniowo do celu, ale plan powinien być nasz i co więcej z możliwością modyfikacji w zależności od okazji, które niesie z sobą życie.
Odkładasz na podróż? Marzy ci się wyjazd na drugą półkulę? Oszczędzasz skrupulatnie by zaszaleć? Albo jako inwestor chciałbyś zobaczyć osławione Wall Street na własne oczy? Zamiast oszczędzać według odgórnego planu na better future, możesz stworzyć sobie alternatywny własny plan Better present i zacząć od roli pucybuta.
Ameryka słynie z hasła from rags to riches czyli od pucybuta do milionera. Wiele osób marzy o wyjeździe do USA, żeby zobaczyć i poczuć wolność olbrzymich przestrzeni. Podróż do USA jest droga jak diabli, odkładać trzeba długo na sam przelot w obie strony. Dlatego wiele ludzi rezygnuje z przelotu i zadowala się wczasami w Europie.
Firmy
doradztwa finansowego w swoich reklamach zresztą używają haczyka w
stylu z nami uda ci się zrealizować swoje marzenia. I wśród zdjęć
znajdują się także zdjęcia z odległych krajów.
Jeżeli marzy ci się naprawdę Ameryka możesz połączyć przyjemne z pożytecznym i wyjechać na koszt firmy Camp America. Sfinansują ci przelot, zapewnią wyżywienie i noclegi w zamian za pracę sezonową.
Skorzystałem
z tego programu będąc studentem ostatniego roku studiów. Camp
America wysyła bilet na adres domowy tylko w jedna stronę na trasie
Londyn – Nowy Jork (jeżeli dostaniesz się na camp w pobliżu
mekki finansowej). Każda podróż zaczyna się od Londynu miejsce
docelowe jest inne w zależności od przydziału campu. Do samego
Londynu musimy dojechać na własną rękę.
W
jaki sposób odbywa się przydział campu? Zależy on od efektu
rozmowy kwalifikacyjnej, która odbywa się w Polsce w języku
angielskim. Zwykle takie rozmowy odbywają się dwa razy w roku w
Warszawie i Krakowie. Gromadzą one chętnych z całej Polski.
Nieskromne
ale prawdziwe. Pierwszą rozmowę kwalifikacyjną miałem w Warszawie
i skromnie przyznałem, że potrafię to i owo a jeśli nawet nie, to
szybko się uczę i wkrótce chętnie wykonam wszystko o co mnie
poproszą. Wydawało mi się że brzmi to dobrze i nie można się
niczego uczepić. Taka skromność nie zadziała. Amerykanie niestety
nie lubią skromności.
Druga
rozmowa kwalifikacyjna miała miejsce w Krakowie w kilka miesięcy
później. Za drugim razem już wiedziałem, że trzeba mieć ze sobą
papierek poświadczający naszą fachowość w jakiejś dziedzinie
choćby z pieczątką z baru. I trzeba mówić, że jest się
najlepszym nawet jeśli się nie jest.
Zostałem
przyjęty z marszu. Papierek i pewność siebie to klucz do darmowego
biletu, bezpłatnego przejazdu i pobytu. A zarazem wielkiej przygody,
szlifowania języka i zbierania doświadczenia.
Niestety jest jeszcze inna strona medalu. Sama praca niestety nie wygląda tak jak przedstawiają to broszury wydawane przez Camp America. Wcale nie jest tak różowo i nie są to na pewno wakacje życia jak zapewnia motto firmy. Ale to już temat na inny post, który może kiedyś, kiedyś.
Osoby
zainteresowane ofertą pracy w stanach za pośrednictwem Camp America
odsyłam na stronę firmy tutaj. Warunek: wiek poniżej 30 lat i
studiowanie dowolnego kierunku na uczelni w Polsce.
Widziałem ulotki tej firmy, ale pomyślałem, że to pewnie jakaś ściema, bo wygląda zbyt pięknie, żeby było prawdziwe, jednak jeśli to uczciwa propozycja, to jestem zainteresowany. Mógłbyś przybliżyć kwestie pracy, przelotu i tak dalej? Jak to wszystko wyglądało w praktyce? Tyle słyszy się o porwaniach ludzi, zabieraniu paszportów i zmuszaniu ich do pracy, że wolałbym poznać czyjąś relację, zanim bym tam wyjechał.
OdpowiedzUsuńUlotka wygląda o wiele lepiej niż jest w rzeczywistości. Odpowiedź szczegółowa zajęłaby bardzo dużo miejsca więc powiem skrótowo: pożałowałem po przyjeździe, że tam się znalazłem. Ale Camp campowi nierówny podobno mój zwany Camp Lohikan, który znajduje się 40 min jazdy samochodem od Nowego Jorku był jednym z najcięższych.
UsuńPrzelot i pobyt masz za darmo. Ale tylko na trasie Londyn - Ameryka. Zarobek marny raptem 5 dolarów na dzień bo w końcu zapłacili ci za przelot i żywią a jesz tyle ile chcesz bo tam codziennie szwedzki stół.
Jedyna rzecz która mi się podobała to możliwość skorzystania z 10% rabatu na podróżowanie minivanem pośród multinarodowej rzeszy. Firma która to organizuje to Trek America. Masz mnóstwo możliwości wyboru tras ja wybrałem przejazd na trasie Nowy Jork przez całą południową Kanadę do Seattle.
Niestety przelot z Seattle do Nowego Jorku trzeba już sobie zapłacić gdyż darmowy jest tylko powrót z miejsca do którego przyleciałeś do Londynu.