Ciemne
chmury o których pisałem wczoraj często znamionują wielką burzę.
Ale zanim będzie grzmiało mamy najpierw błysk, a potem grzmot.
Ważne żeby nie czekać na grzmoty a wykorzystać pierwszy błysk.
Wczoraj napisałem o błysku dziś będą grzmoty i to solidne.
Nasza zdolność
uczenia się nowych rzeczy jest dość ograniczona. Czytając nowe informacje
kodujemy średnio połowę informacji. Według badań
psychologicznych najlepsi z najlepszych są w stanie opanować do 80%
informacji. Mając to na uwadze przyjrzałem się bliżej listowi z
Polbanku który przypominam tutaj.
Mam
dla Was dobrą radę. Czytanie drobnego maczku w tabeli mającej
nierzadko kilka stron powoduje szum informacyjny z którego dla
siebie warto wyłuskać istotne dane. Najlepiej wydrukować sobie
taki dokument i po prostu zaznaczyć markerem punkty dla nas istotne.
Co mi umknęło?
Przede
wszystkim najistotniejszy punkt, który powoduje że oferta Polbanku
jest całkowicie nie do zaakceptowania. Pominę fakt, że dokument
jest pisany tak drobnym maczkiem, że w pdf muszę zrobić
powiększenie do minimum 200%. Bliższa inspekcja pokazuje dlaczego
umknęła mi najistotniejsza informacja.
Spójrzmy
na stronę 3: Tabela Rachunki wycofane z oferty Banku. Ewidentnie
brak tutaj punktu 3.1 który zatrzymałby wzrok na najbardziej
interesującym wierszu przelewy bankowe bo to ta właśnie
czynność jest zdecydowanie najczęściej wykonywana przez aktywnego
inwestora. Od razu mamy tutaj punkty 3.1.1 – 3.1.3 czyli te
najistotniejsze:
w
placówce
w
Serwisie Telefonicznym Polbank24
w
Bankowości Internetowej Polbank24
Spośród
wszystkich przelewów wewnętrznym w danym miesiącu kalendarzowym
bez względu na kanał realizacji (czyli nieważne czy w
oddziale, czy telefonicznie czy internetowo) pierwszy przelew jest
darmowy a każdy kolejny kosztuje 5zł. I co najważniejsze a zarazem
najgroźniejsze opłata jest pobierana w
ostatnim dniu miesiąca kalendarzowego.
Co
to oznacza? Ano to, że jeśli ktoś optymalizował do tej pory swoje
oszczędności i nie dostrzeże tego punktu przeżyje niemiłe chwile
na koniec miesiąca, bo dopiero wtedy każdy przelew będzie
policzony. Licząc skromnie, że wykonujemy codziennie tylko jedną
operację na jednym tylko rachunku mocno oszczędzającym (zwanym
często RMO) mamy tutaj stratę 5*29 = 145zł miesięcznie (odliczając jeden
darmowy) a do tej pory było to darmowe.
Biorąc
pod uwagę moją aktywność praktycznie każdego dnia robiłem
przelew wewnętrzny: każde odsetki przelewane z innych banków,
każda wypłata od pracodawcy, wpłata z zysków z karty kredytowej
czy zwrot z zakupów odbywała się z na konto RMO. Często
dokonywałem optymalizacji dokonując konwersji między rachunkami
RMO tzn przelewy między nimi nie zmieniały salda ale zaokrąglanie
powodowało większy zysk.
Siła
nawyku jest duża więc trzeba się odzwyczajać jak najszybciej.
A najlepiej dla pewności od razu zamknąć konto. Ciekaw jestem przy
tym jak będzie wyglądało zamknięcie karty kredytowej i zamykanie
lokat jeśli zamyka się konto osobiste i oszczędnościowe. Jeśli
wystąpią jakiekolwiek problemy zostaną tu opisane ku przestrodze
innych.
Ciąg dalszy: Czy to już ostatni bastion ogłasza upadłość
Ciąg dalszy: Czy to już ostatni bastion ogłasza upadłość
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i cenny wpis, ze względu na zawarte w nim przestrogi o pułapkach wynikających z narzucania nowych kosztów na dotychczas bezpłatne usługi. Mnie jednak interesuje inny aspekt tego zjawiska (sorry jeśli jest to lekki offtopic). W jakim stopniu zjawisko to jest spowodowane chęcią odcięcia aktywnych inwestorów od ich "złotonośnych" operacji, a w jakim zwykłą potrzebą ograniczania liczby operacji realizowanych przez bank? Jakkolwiek operacje te są realizowane automatycznie, to jednak stanowią pewne obciążenie dla systemu informatycznego banku. Przypomina mi się tutaj sytuacja, kiedy przed wielu laty założyłem konto internetowe w banku, jedynym chyba, jaki oferował je w owym czasie. Przelewy, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne były bezpłatne. Oczywiście korzystałem z tego namiętnie, nie tylko realizując opłaty za usługi i media, ale również rozliczając się z kolegami za: pizzę z wczorajszej imprezy, składkę na prezent dla szefa, czy nawet oddając 2,60 za bilet autobusowy, którym mnie poratował kolega na przystanku. Doszło do tego, że realizowałem po kilka transakcji dziennie, przeważnie na drobne kwoty, podobnie jak większość moich znajomych. Kiedy zjawisko to osiągnęło swoje apogeum, bank zaczął wprowadzać opłaty za przelewy...
OdpowiedzUsuń