sobota, 7 stycznia 2012

Zmiana oferty Polbanku - to nie ciemne chmury a istna burza


Ciemne chmury o których pisałem wczoraj często znamionują wielką burzę. Ale zanim będzie grzmiało mamy najpierw błysk, a potem grzmot. Ważne żeby nie czekać na grzmoty a wykorzystać pierwszy błysk. Wczoraj napisałem o błysku dziś będą grzmoty i to solidne.

Nasza zdolność uczenia się nowych rzeczy jest dość ograniczona. Czytając nowe informacje kodujemy średnio połowę informacji. Według badań psychologicznych najlepsi z najlepszych są w stanie opanować do 80% informacji. Mając to na uwadze przyjrzałem się bliżej listowi z Polbanku który przypominam tutaj.

Mam dla Was dobrą radę. Czytanie drobnego maczku w tabeli mającej nierzadko kilka stron powoduje szum informacyjny z którego dla siebie warto wyłuskać istotne dane. Najlepiej wydrukować sobie taki dokument i po prostu zaznaczyć markerem punkty dla nas istotne. Co mi umknęło?

Przede wszystkim najistotniejszy punkt, który powoduje że oferta Polbanku jest całkowicie nie do zaakceptowania. Pominę fakt, że dokument jest pisany tak drobnym maczkiem, że w pdf muszę zrobić powiększenie do minimum 200%. Bliższa inspekcja pokazuje dlaczego umknęła mi najistotniejsza informacja.

Spójrzmy na stronę 3: Tabela Rachunki wycofane z oferty Banku. Ewidentnie brak tutaj punktu 3.1 który zatrzymałby wzrok na najbardziej interesującym wierszu przelewy bankowe bo to ta właśnie czynność jest zdecydowanie najczęściej wykonywana przez aktywnego inwestora. Od razu mamy tutaj punkty 3.1.1 – 3.1.3 czyli te najistotniejsze:

w placówce
w Serwisie Telefonicznym Polbank24
w Bankowości Internetowej Polbank24

Spośród wszystkich przelewów wewnętrznym w danym miesiącu kalendarzowym bez względu na kanał realizacji (czyli nieważne czy w oddziale, czy telefonicznie czy internetowo) pierwszy przelew jest darmowy a każdy kolejny kosztuje 5zł. I co najważniejsze a zarazem najgroźniejsze opłata jest pobierana w ostatnim dniu miesiąca kalendarzowego.

Co to oznacza? Ano to, że jeśli ktoś optymalizował do tej pory swoje oszczędności i nie dostrzeże tego punktu przeżyje niemiłe chwile na koniec miesiąca, bo dopiero wtedy każdy przelew będzie policzony. Licząc skromnie, że wykonujemy codziennie tylko jedną operację na jednym tylko rachunku mocno oszczędzającym (zwanym często RMO) mamy tutaj stratę 5*29 = 145zł miesięcznie (odliczając jeden darmowy) a do tej pory było to darmowe.

Biorąc pod uwagę moją aktywność praktycznie każdego dnia robiłem przelew wewnętrzny: każde odsetki przelewane z innych banków, każda wypłata od pracodawcy, wpłata z zysków z karty kredytowej czy zwrot z zakupów odbywała się z na konto RMO. Często dokonywałem optymalizacji dokonując konwersji między rachunkami RMO tzn przelewy między nimi nie zmieniały salda ale zaokrąglanie powodowało większy zysk.

Siła nawyku jest duża więc trzeba się odzwyczajać jak najszybciej. A najlepiej dla pewności od razu zamknąć konto. Ciekaw jestem przy tym jak będzie wyglądało zamknięcie karty kredytowej i zamykanie lokat jeśli zamyka się konto osobiste i oszczędnościowe. Jeśli wystąpią jakiekolwiek problemy zostaną tu opisane ku przestrodze innych. 

Ciąg dalszy: Czy to już ostatni bastion ogłasza upadłość 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy i cenny wpis, ze względu na zawarte w nim przestrogi o pułapkach wynikających z narzucania nowych kosztów na dotychczas bezpłatne usługi. Mnie jednak interesuje inny aspekt tego zjawiska (sorry jeśli jest to lekki offtopic). W jakim stopniu zjawisko to jest spowodowane chęcią odcięcia aktywnych inwestorów od ich "złotonośnych" operacji, a w jakim zwykłą potrzebą ograniczania liczby operacji realizowanych przez bank? Jakkolwiek operacje te są realizowane automatycznie, to jednak stanowią pewne obciążenie dla systemu informatycznego banku. Przypomina mi się tutaj sytuacja, kiedy przed wielu laty założyłem konto internetowe w banku, jedynym chyba, jaki oferował je w owym czasie. Przelewy, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne były bezpłatne. Oczywiście korzystałem z tego namiętnie, nie tylko realizując opłaty za usługi i media, ale również rozliczając się z kolegami za: pizzę z wczorajszej imprezy, składkę na prezent dla szefa, czy nawet oddając 2,60 za bilet autobusowy, którym mnie poratował kolega na przystanku. Doszło do tego, że realizowałem po kilka transakcji dziennie, przeważnie na drobne kwoty, podobnie jak większość moich znajomych. Kiedy zjawisko to osiągnęło swoje apogeum, bank zaczął wprowadzać opłaty za przelewy...

    OdpowiedzUsuń