niedziela, 12 sierpnia 2012

Zasada Machiavellego czyli nowy winny


Liczna już seria artykułów o Amber Gold prezentowanych na niniejszym blogu zaczyna coraz bardziej przypominać detektywistyczne dochodzenie prawdy o tajemniczej spółce, która niejednego już doprowadza do szału. Coraz więcej faktów staje się kolejnymi częściami puzzli. Z dotychczasowej mgły niewiadomych wyłania się już coraz wyraźniejszy obraz.

Na ostateczne wnioski jeszcze za wcześnie ale już wiemy kim jest Marcin Plichta co robi i w jaki sposób. W chwili obecnej sprawdzane są dokładnie wyroki jakie dostał a łącznie doliczono się ich już aż siedem przy czym ostatni miał miejsce w 2010 roku czyli już wówczas gdy istniał Amber Gold.

I wtedy dostał skazany na karę 2 lat pozbawienia wolności z zawieszeniem na 5 lat za aż 57 wyłudzeń kredytów z GE Money Banku na łączną kwotę ponad pół miliona zł. Dostał je dzięki fałszowaniu dokumentów oraz korzystania z podstawionych osób.

Co ciekawe Plichta ma wiele wyroków w różnych sądach: w Gdańsku, w Malborku, Starogardzie Gdańskim - za co i kiedy widać na poniższej tabeli. Ale mimo to dzięki przyznaniu się do winy czy chęci współpracy, które to czynniki zawsze są bardzo mile widziane przez sędziów pozwoliły mu na złagodzenie wymiaru kary. Więcej szczegółów tutaj.

Nie ma roku bez wyroku. Źródło: wyborcza.pl

Skoro Plichta wielokrotnie dobrowolnie przyznaje się do winy przed sądem to w tym momencie innego znaczenia nabierają jego wypowiedzi, że przekręty w Multikasie to były błędy młodości. Także najnowsze zarzuty są co najmniej dziwne.

Tymczasem 3 dni robocze w ciągu których miało dojść do spłaty zakończonych lokat o których Plichta mówił na poniedziałkowej konferencji minęły. Mimo to wciąż brak potwierdzeń o spłacaniu klientów o czym przeczytać można tutaj.

Dlaczego? Wiemy już dawno o KNF którą prezes AG oskarża o blokadę kont bankowych, wiemy o ABW który rzekomo knuje spiski i kilku innych instytucjach o których pisałem już kilkakrotnie. Teraz pojawił się nowy winny, kolejny organ, który rzuca kłody pod nogi.

Chodzi o Narodowy Bank Polski. A ściślej o to, że NBP nie chce zakupić złota od Amber Gold. Wiadomo już wszem i wobec, że gdańska firma ma ponad 100 kg złota. Ale ludzie żądają kasy i dlatego stoją godzinami pod placówkami rozmieszczonymi w całym kraju, więc złoto trzeba spieniężyć.
Trzeba, ale się nie da. Marcin Plichta chciał skorzystać z usług NBP z prostego powodu, że tam może dostać najlepszą cenę za swój kruszec. Ale jak twierdzi dyrektor biura prasowego NBP Przemysław Kuk - skup złota to czynności bankowe. Media zaś trąbią, że Amber Gold to nie bank a parabank. 

Jak to? To NBP działa tylko w 'konszachtach z bankami'? Nie, Kowalski może sprzedać złoto NBP, ale nie dostanie faktury VAT co zwykle nie jest problemem gdyż Kowalski takowego papierka zwykle nie potrzebuje. Inna sprawa z firmami, które muszą skrzętnie odnotowywać swój cashflow a dokumenty w tym faktury VAT muszą przez 5 lat trzymać w razie kontroli Urzędu Skarbowego.

Problemy z KNF są zrozumiałe i do przyjęcia dla klienta czekającego na kasę, chociaż po ujawnieniu całej gamy przestępstw przestają dziwić. Afera z ABW jest dwuznaczna gdyż nie wiadomo czy dokument jest fałszywką sporządzoną przez młodego absolwenta politologii z Wrocławia ale problemy z NBP to już lekka przesada.
Jeżeli nie umiemy sprzedać złota w miejscu X to idziemy do Y albo Z i w końcu sprzedajemy i po sprawie. W końcu chętnych do interesu nigdy nie brakuje. Złota przecież nie skupuje jedynie NBP. Może to być Mennica Wrocławska, może to być firma Gold Buyers czy dowolna inna stąd zarzut pod adresem NBP nazwałem dziwnym.
Jak się ma nóż na gardle należy się chyba pogodzić z częściową stratą i sprzedać tam gdzie się da a nie mieć pretensje, że oto kolejny organ robi problemy. Ale jak widać dla Plichty nawet teraz business is business. Nieważne co się dzieje wokół.

Najwidoczniej szef Amber Gold stosuje w interesach zasadę Machiavellego: po trupach do celu (dokładniej mówi się: cel uświęca środki). Chociaż skończył tylko szkołę średnią to jednak przedsiębiorcą jest nieprzeciętnym. Mówią o tym jego wyniki, skala interesu i to jak wysoko zaszedł w bardzo krótkim czasie od 5 tys, które miał gdy zakładał Amber Gold w 2009, do 150 mln, które jak twierdzi ma dziś i to zaledwie po trzech latach. 

Plichta najwyraźniej dalej wychodzi z założenia robię interesy tylko z tym kontrahentem który daje najwięcej. A skoro NBP odmawia planuje wywieźć złoto za granicę by zrobić jak najbardziej korzystny biznes. Więcej na ten temat tutaj.

A klienci muszą uzbroić się kolejny raz w cierpliwość. Bo co innego im pozostaje?

Ciąg dalszy: Drugie dziecko Plichty zabite czyli koniec Amber Gold

1 komentarz:

  1. Nieskuteczność sędziów i tyle. Gdyby procesy były przeprowadzane szybko i rzetelnie to nie byłoby tej szopki. Prawo jest wystarczające ale niewystarczające są działania sądów.

    OdpowiedzUsuń